PARAFIA
Rzymskokatolicka

NA ŻYWO

NA BIEŻĄCO!

DANE KONTAKTOWE:
Tel: +48 67 265 12 14
ul. Leśna 28
77-400 Złotów

statystyka

P L A N    M S Z Y    Ś W.

Niedziele i Święta
8:00  10:30  12:00  15:00
18:00 (wrzesień-czerwiec)
20:30 (lipiec-sierpień)

Dni powszednie
7:30  17:30

A A A

Poświęcenie kościoła i ołtarza - film z uroczystości



Pielgrzymka do Włoch
Na przełomie sierpnia i września przyszłego 2025 roku organizujemy 9-cio dniową pielgrzymkę do Włoch. Odwiedzimy m.in. Rzym, Watykan, Neapol oraz Rawennę. Serdecznie zachęcamy do zapoznania się z załączoną ofertą! (kliknij baner poniżej)



Nagrania z kościoła

Przypominamy, że jest możliwość zamówienia nagrania z dowolnej uroczystości odprawianej w naszym kościele, np. chrzest, ślub, pogrzeb, jubileusz, itp. Osoby zainteresowane pozyskaniem nagrania z zainstalowanych w kościele kamer proszone są o wysłanie zgłoszenia - będziemy kontaktować się indywidualnie celem potwierdzenia przyjętego zlecenia.







Rozety witrażowe

Chcąc uczynić nasz kościół jeszcze piękniejszym, ogłaszamy zbiórkę na zapełnienie witrażami pozostałych górnych części okien, tzw. rozet. Poniżej lista ofiarodawców, którzy wsparli to dzieło.

Ofiary na ten cel zwyczajowo można składać bezpośrednio u ks. proboszcza, bądź wpłacając je na konto budowlane parafii z dopiskiem w tytule wpłaty „ROZETY”

SBL 66 8941 0006 0014 7457 2000 0010

Ofiarodawcy rozet witrażowych
OFIARODAWCA anonimowy
M. BATKO
W. KOZIEŁ
D. A. GLINKE
J. K. MANTAJ
A. BODETKO
OFIARODAWCY anonimowi
A. St. BINIĘDA
E. P. LENARTOWICZOWIE
K. J. DAWIDOWICZOWIE
B.B. GEBLER
G. SZKLARZEWICZ
T. A. PANKNIN
FUNDATORZY anonimowi
Ł. i D. KAMIŃSCY
M.J.M. WIĘCEK
OFIARODAWCY anonimowi
G. J. ŁUSZCZEWSCY
E. K. BRZEZIŃSCY
J. GRZYWNA
W. GÓRCZYŃSKA
M.R. MANTHEY
H. W. KAPUSTOWIE
M. LUBINA
J. CERANOWSKI
H. SANTKIEWICZ
B.W. ZIELIŃSCY
H. Z. ZIĘBOWIE
A.A. RZEMYKOWSCY
R. SMĘTEK
H. A. JAKUBOWSCY
M. KOZAK
I. W. FIDURSCY
E. LIPSKA
E. WINIARSKA
E.K. PIETRZYK
W.A. WACYK
R.M.St. GUSS
S.M. ZIÓŁKOWSCY
G. RELINGER
M.R. OKRAJ
B.A. KRAUZE
J. SAMBOR
D. A. ŁOSOŚ
B. GRABARCZYK
FUNDATORZY Anonimowi
W. J. PIOTROWSCY
D. PIOTROWSKI
B. i M. GRUBA
FUNDATORZY anonimowi

Fundacja witraża w kaplicy

Dziękujemy wszystkim Ofiarodawcom nowego witraża w naszym parafialnym kościele. Znajdzie się on w kaplicy, naprzeciw już istniejącego witraża naszych świętych patronów.

Ofiarodawcy witraża
SPÓŁDZIELCZY BANK LUDOWY w Zakrzewie
BRZEZIŃSKA-SCHAUER Kamila Anita i SCHAUER Marek
OFIARODAWCA anonimowy
MALCZEWSKI Artur i Agnieszka
SPÓŁDZIELCZY BANK LUDOWY w Złotowie
SIEJOWIE Małgorzata i Ryszard
BATKOWIE Teresa i Marian
MANTAJOWIE Jolanta i Konrad
ALU-BUD BRUSCHKE Wioletta i Waldemar
STANKIEWICZOWIE Mirosław i Ewa
DZIECI I-KOMUNIJNE rok 2024
OFIARODAWCA anonimowy
KULASKOWIE Jolanta i Krzysztof
MARCINIAK Krystyna
OFIARODAWCA anonimowy
MIRROWIE Ewa i Wiesław
KENDZIERSKI Szymon Walenty
PRZEDSIĘBIORSTWO KOMUNALNE SANIKONT-BIS ZAWISTOWSCY Katarzyna i Waldemar
RADOWSKI Andrzej
KANCELARIA NOTARIALNA NOTARIUSZ PODMOKŁY KATARZYNA
PISZCZEK Maria i Norbert
GLINKE Dorota i Andrzej
SZKLARZEWICZ Grażyna
BARTOSIAK Maria
DRĄGOWIE Marlena i Hubert
DAWIDOWICZOWIE Krystyna i Jan
TUCHOLSCY Zofia i Kazimierz
PIĄTEK Alicja i Dariusz
GRABOWSKA Elżbieta
POZNAŃSCY Anna i Marcin oraz PAJĄK Krystyna
GEBLER Barbara Teresa i Benon
MAREK Henryka i Arnold SIKORSCY
DZIWIŃSCY Teresa i Zygmunt
MANTHEY Magdalena i Ryszard
KOZIEŁ Wanda i Józef
OFIARODAWCA anonimowy
STANKIEWICZ Cecylia
ZUPER Iwona i Józef
SMUKOWSCY Teresa i Albin
STOFROWSCY Danuta i Tadeusz
OFIARODAWCY anonimowi
DECHNIKOWIE Maria i Henryk
GIERSZEWSKI Dawid
WALKOWIAKOWIE Barbara i Czesław
WRZESZCZOWIE Elżbieta i Zdzisław
SADOWSCY Zofia i Włodzimierz
OLEJNICZAKOWIE Hanna i Tomasz
BREWKOWIE Karolina i Julian
GRACZ Piotr
OFIARODAWCY anonimowi
MIRROWIE Dorota i Piotr
RAKOWSCY Katarzyna i Waldemar
PODHALICZ Marzena i Radosław
OFIARODAWCZYNI anonimowa
OFIARODAWCY anonimowi
DUDA Weronika oraz RADZYMIŃSCY Joanna i Piotr
PANKNIN Teresa i Andrzej
WÓJCIKOWIE Halina i Zbigniew
WIŚNIEWSCY Wiesława i Władysław
PAJĄKOWIE Julia i Krzysztof
ŁUSZCZEWSCY Grażyna i Jan
BRZEZIŃSCY Elżbieta i Krzysztof
KOZAKOWIE Lucyna i Krzysztof
PIĄTKOWIE Beata i Jerzy
Rodziny SZLAK i GRZESIAK
KLOSKA Jadwiga i Barbara
WIĘCEK Maria, Jan i Małgorzata
NIEMIEC Beata
ROGUTOWIE Irena i Eugeniusz
NAWAKOWSKA Dorota
GADECCY Maria i Mieczysław
KRUCZYŃSCY Gizela i Antoni
GWIZDAŁOWIE Grażyna i Zdzisław
KOWALSCY Jadwiga i Ryszard
GRZYWNA Janina
CHLUDZIŃSCY Sylwia i Robert
FERTIKOWSKA Maria
ZIĘBOWIE Halina i Zenon
RZEMYKOWSCY Aleksandra i Adam
MIELKE Bronisława i Edmund
ZIELIŃSKI Wojciech
TAFELSCY Bożena i Bogdan
OFIARODAWCA anonimowy
NOGALSCY Irena i Andrzej
PODHALICZOWIE Krystyna i Mariusz
NOWAKOWIE Teresa i Joachim
PIETRZAK Marek
SAWICCY Dorota i Eligiusz
KAPUSTOWIE Henryka i Wacław
FIDURSCY Iwona i Wiesław
BRZEZIŃSCY Wiesława i Henryk
PACZKOWSCY Małgorzata i Józef
GAJOWIE Zuzanna i Edward
MATYLISOWIE Anna i Roman
DARCZYŃCA anonimowy
NITA Czesław i Stefania
LIZOŃ Anna i Józef
RODZINA SORDYL
KOZAK Zbigniew
ZAMORSCY Anna i Wiesław
KOZAK Maria
GUSS Roman, Monika i Stanisława
ŁOSOŚ Danuta i Andrzej
WACYK Wojciech Adam
CERANOWSKI Jan
OKRAJ Maria i Ryszard
PIKULIK Marianna
BANACH Janina
PIETRZYK Ewa Krystyna
KLAPA Kazimierz
BIRECCY Zofia i Andrzej
BŁĄD Łucja
OFIARODAWCA anonimowy
ZIĘBA Władysława
SYPNIEWSCY Anna i Piotr
CARIUS Zygfryd
GRZYWNA Janina
KRAUSOWIE Bożena i Antoni
ZIARNEK Elżbieta i Jan
ZIÓŁKOWSCY Sylwia i Mariusz
WIELGA Wiesława i Adam
GINDA Halina
SMĘTEK Renata
STASIAKOWIE Krystyna i Jerzy
WIŚNIEWSCY Halina i Lech
ZIÓŁKOWSKI Jadwiga i Józef
MŁODAWSCY Maria i Henryk
MAĆKOWSKI Jerzy
BĄBIŃSCY Jolanta i Grzegorz
JEŻUCHOWSCY Bogusława i Józef
KRZYCHOWIE Anna i Stanisław
MISZTAL Marta i SIUTKOWSKI Rajmund
KRZYCH Edmund
TURAJ Zbigniew i Aleksandra
JANIAKOWIE Lucyna i Grzegorz
KOC Jan
FUTERSKA Wioletta
DEJOWIE Marzena i Grzegorz
CERANOWSCY Wanda i Jan
GRUBA Bożena i Marek
DEJA Łucja
WAJER Bernadeta
ZIĘBA Władysława
KALISZ Anna i Przemysław
KALISZ Wiesława
BIEDRAWA Agnieszka, KONAK Sebastian
MICHAŁOWSKA Teresa
THOMAS Bogdan
DARCZYŃCA anonimowy
LEWANDOWSKA Aniceta

Autoryzowany wywiad z ks. proboszczem w związku z patronalnym świętem naszej parafii, 25-cio leciem jej powstania i konsekracją naszej parafialnej świątyni.

Jak wypadła czwartkowa, potrójna uroczystość? Frekwencja była zadowalająca, udało się zrealizować naszą triadę, jak to określił Ks. Biskup, czyli odpust w święto Piotra i Pawła, jubileusz 25 lat istnienia parafii oraz trzecią okoliczność – konsekrację, czyli poświęcenie kościoła i ołtarza. Szczególnie jesteśmy wdzięczni wszystkim z naszego, jak to powiedziałem, „pionu inżynierskiego”, bo udało nam się sfinalizować wszystko co związane z budową kościoła i mamy ostateczny odbiór na cały obiekt. Do tej pory było tak, że od 2010 roku mieliśmy całkowicie oddaną nawę główną i kaplicę, ale zależało nam na odbiorze pozostałych części: tylnej (m.in. zakrystii) i wieży, bo te części wciąż czekały na odbiór.

Dlaczego? W przypadku wieży w grę wchodziło pozostawienie planowanej pierwotnie funkcji widokowej, taki był początkowy zamiar. Ostatecznie z tego zrezygnowaliśmy, wieża pozostała wyłącznie z funkcją techniczną i można było zakończyć prace.

Skąd ta zmiana? Nie chcemy, żeby ktoś zrobił nam tutaj przykrą niespodziankę i przypadkiem z niej skakał – był swego czasu przypadek, kiedy gdzieś w Polsce ktoś rzucił się z kościelnej wieży, informowały o tym media. Stąd postanowiliśmy, że zrezygnujemy z takiej funkcji i nie było potrzeby specjalnego przygotowania klatki schodowej. Jest tam wprawdzie przeszklenie, jest też taras, na który fizycznie można wyjść, ale indywidualnie, nie tak, jak początkowo było zamierzone, że na górę mogłyby wchodzić nawet wycieczki. To sprawiło, że mogliśmy zakończyć formalności i dzięki temu w czwartek kościół został wyjęty z tej laickiej, świeckiej sfery, z profanum trafił do sfery sacrum.

Nie było możliwości wcześniej zrobić konsekracji – dopiero po blisko 20 latach od rozpoczęcia budowy i po 25 latach od powstania parafii? Przyjęliśmy w diecezji zasadę, i tym kieruje się Ksiądz Biskup, że aby konsekrować kościół, musi być ogólny odbiór na wszystko. Wiadomo, chodzi o bezpieczeństwo.

Pamiętam, gdy przed laty pisaliśmy artykuł, że jest niepełna zgoda na użytkowanie kościoła, a Ksiądz powiedział, że Chrystus jest gwarantem bezpieczeństwa... Był jednak moment, że spał Ksiądz trochę z duszą na ramieniu, że nie daj Boże coś się wydarzy? Dzisiaj powtórzę: Chrystus jest gwarantem bezpieczeństwa. Byłem spokojny. Tym bardziej, że gdy były odbiory poszczególnych etapów, wszystko udało się finalizować. Oczywiście zawsze może się coś zdarzyć, nawet teraz, gdy wszystko jest formalnie zakończone. Nigdy nie było jednak tak, że byliśmy w tym kościele nielegalnie. Od trzynastu lat jesteśmy tutaj, a wszystko było robione lege artis, czyli zgodnie z prawem budowlanym.

Konsekracja oznacza, że budowa jest definitywnie zakończona? Typowo budowlane rzeczy są zakończone. Ewentualnie będziemy kontynuować robienie witraży bocznych części i w oknach po drugiej stronie kościoła. Mamy już Piotra i Pawła, a planujemy zrobić witraże z Janem Pawłem II oraz Anielą Salawą i Joanną Berettą Molla – one patronują kaplicy, mamy też ich relikwie, podobnie jak Jana Pawła II. Zobaczymy, jak będzie z finansowaniem. Najlepiej gdybyśmy mieli jakiegoś strategicznego sponsora, ale czy znajdziemy, nie wiem. Jeśli nie, ogłosimy zbiórkę, jak przez lata się to odbywało: zbieraliśmy fundusze i realizowaliśmy prace. Nigdy nie mieliśmy takiego komfortu, że posiadaliśmy większe pieniądze na koncie. Ale też nigdy nie mieliśmy długów, pożyczek. Wszystko robiliśmy na bieżąco.

A całość ile ostatecznie kosztowała? Gdy ruszali z pracami jeszcze za proboszcza Ks. Jacka, pierwotny kosztorys wynosił 2,5 – 3 mln zł. I prawdopodobnie taką kwotą mogło się to zamknąć. Prawda jest taka, że pieniądze u nas nigdy nie były problemem, zawsze systematycznie udawało się je uzbierać.

Może dlatego, że parafia w sporej części wydaje się dość zamożna. Szacuję, że u nas 60-70% parafian angażowało się w zbiórki na budowę. Wszystko robiliśmy też własnym sumptem, wybieraliśmy firmy ze Złotowa i okolic, żeby w razie czego nie trzeba było ściągać ludzi z daleka. Pewnie też dzięki temu udawało się to dość sprawnie finansowo spinać i ostatecznie bez większych kłopotów udało się zakończyć budowę.

Ile wartości całej budowy sfinansowali parafianie? Zdecydowaną większość, myślę, że 80%. Czasami pojawiali się więksi sponsorzy, jak to mówię: strategiczni, ale rzadko.

Jaką część inwestycji zrealizowano już w okresie Księdza probostwa? Gdy przyszedłem, mury były wyciągnięte pod dach, konstrukcja dachowa już była, natomiast sam dach był robiony już za mnie. Ks. Jacek wybierał jeszcze firmę, a ja już realizowałem te prace. Gdy przychodziłem, wieża była wymurowana do połowy, nie było okien, a gdy wchodziło się do środka, na ubitej glinie rosły tutaj jeszcze drzewka. Ale można powiedzieć, że surowy stan prawie do końca zrobił Ks. Jacek. Reszta to już czas mojego probostwa. Cieszę się, że się udało. Cieszy to tym bardziej, że chyba dobrze wszystko wyszło. Spodobało się też księżom obecnym na czwartkowej uroczystości – część z nich była u nas pierwszy raz. Niektórzy nawet mówili: „ooo, na bogato” (śmiech). Bo choćby ławki mamy dębowe.

Gdy mówi Ksiądz o ławkach, przypomina mi się, jak wielu komentowało, że aż z Hiszpanii ściągaliście płytki na posadzkę: a po co aż stamtąd; czy nie można tutaj, nie można taniej? – pytali ludzie. Zależało Księdzu, żeby było na przysłowiowy wypas? Każdy chciałby, żeby to było trwałe. I uważam, że nam się udało, że przez lata się sprawdzi. Mury są tutaj z cegły kratówki, mi by się marzyło, żeby były z pełnej cegły, tradycyjnej, której za wiele pewnie już się nie produkuje. Ale dobrze, że jest z cegły, z żadnych pustaków czy gazobetonów, które szybko się układa i domy powstają w kilka tygodni.

Skoro o cegłach – w Złotowie do dzisiaj opowiadają, że kościół, a przynajmniej mury, niemal sam zrobił jeden człowiek. To prawda? To Mirek Sobiechowski. Ja też szczegółów nie znam, ale opowiadali mi, że rzeczywiście prawie sam postawił stan surowy. Sam murował, choć czasami miał kogoś, kto mu pomagał. Mirek skończył swoje właściwie dopiero w momencie, gdy została już praca dla firm, gdy trzeba było zająć się stolarką, dachem itd. Surowe mury to w 80% jego zasługa.

A samorządy? Sprzyjały. Specjalnie więcej nie mogły zrobić, bo nasz kościół to nie zabytek, a tylko na takie obiekty samorządy mogą swobodniej przekazywać fundusze. Początek mojej historii z burmistrzem Stanisławem Wełniakiem był może nieciekawy (śmiech), ale później było wszystko jak najbardziej w porządku.

O co dokładnie wtedy poszło? Przekazano mi, że w Złotowie rządzi lewica i ciężko się dogadać. Wcześniej, jeszcze za Ks. Jacka poszło o wpięcie sieci kanalizacyjnej, były też drobniejsze zgrzyty, które faktycznie jakoś sugerowały, że jest tak, jak mi zapowiedziano. Ale później się okazało, że to bzdury i znakomicie się dogadywaliśmy. Na P. Stanisława można było liczyć bardziej niż na jakiegokolwiek innego samorządowca. Zawsze podchodził do nas życzliwie.

Gdy kilka lat temu robiliśmy wywiad, wspominał Ksiądz, że marzy mu się drewniany ołtarz na ścianie prezbiterium, nawiązujący do apostołów Piotra i Pawła, może nawet z jakąś łodzią... Obecny wystrój z krzyżem i obrazami patronów jest finalny. Nie malował ich jakiś domorosły malarz, tylko artysta. Podobnie jak wszystkie inne obrazy choćby z Patronami kaplicy.

Zostaje kwestia witraży i wszystko będzie dopięte? Witraże to tzw. ruchoma część, nie stricte budowlana. Nawet nie było ich w projekcie. To, że robimy, to nasza wola. Uznaliśmy, że jeśli można upiększyć w ten sposób kościół, to dlaczego nie. Dodają mu uroku, są z takich szkieł, że światło przenika, nie zaciemnia wnętrza, jak najczęściej jest to w monumentalnych katedrach. Dlatego prawdopodobnie będziemy chcieli zrobić je również na drugiej ścianie i na rozetach po bokach. Zobaczymy, na ile uda się to zrobić przy zaangażowaniu strategicznych fundatorów, a na ile własnymi środkami. Bo to nie są tanie rzeczy. Za witraż, który niedawno zrobiliśmy, płaciliśmy 3,5 tys. zł za metr kwadratowy. To ponad 15 metrów, wyszło 56 tys. zł. Tutaj też był jednak główny sponsor i udało nam się to zrobić. Już się niektórym zresztą trochę nie podoba, czy jako witraż może być coś takiego, jak jest. Chodzi o postaci – tłum, który słucha Piotra i Pawła. Te twarze to zdjęcia moich bliskich, bo to moja Mama fundowała. I wykonawcy umieścili nasze twarze. Ja nawet o tym nie myślałem, wykonawca sam to zaproponował. I teraz niektórzy mają pretensje, pytają, czy tak można. Pewnie, że można, już np. Leonardo da Vinci i Michał Anioł też tak robili i to nie jest nasz wynalazek. Gdyby nie było można, to byśmy tego nie zrobili.

Ale co z tym kwestionowaniem wyglądu twarzy? Jakieś twarze ludzie przecież i wtedy mieli, więc pierwotnie też miały być, ale zupełnie przypadkowe. I miały być napisy: „Fundacja Maria Kalinowska z rodziną” czy coś podobnego, a z drugiej strony nazwisko wykonawców. Wykonawcy zaproponowali jednak, bo tak już robili, że zamiast napisów będą twarze. Ksiądz Bartek powysyłał zdjęcia i tak zrobili. Jest tam moja mama, ja, cała nasza najbliższa rodzina. Niektórym się to nie podoba.

Wprost to Księdzu powiedzieli czy dotarło to do Księdza naokoło? Kto mi wprost powie!? Przecież to robota tzw. „życzliwych”, którzy mają wiele do powiedzenia „poza plecami”. Ktoś dostał sms-y... Dobra, taka tam historia, dajmy spokój.

Gdy powstawała parafia, wielu pytało: po co? Mówili, że nie ma takiej potrzeby, że w Złotowie wystarczą dwie. Jak dzisiaj Ksiądz na to patrzy? Mówiłem o tym podczas czwartkowej uroczystości. Teraz widać, że było to jednak potrzebne. Ci, co kontestują, zawsze byli i będą. Jak z tym witrażem. Ja mam dzisiaj 100% przekonania, że parafia była potrzebna. I właśnie w tym miejscu, na osiedlu Za Rzeką, które zresztą cały czas bardzo się rozbudowuje.

Przy okazji – jak prawdopodobne jest, o czym co jakiś czas słyszymy od kilku lat, że w mieście może powstać czwarta parafia? Mówi się o części miasta wokół ulicy Kujańskiej... Myślę, że nie. To nie jest nawet chyba dobry czas na takie pomysły, choćby z uwagi na niesprzyjającą Kościołowi, rozdmuchaną atmosferę. Ja też chyba nie chciałbym już zaczynać od zera i budować kościoła. To są jednak duże obciążenia. Myślę, że trzy parafie w Złotowie to optymalna i wystarczająca ilość sakralnych obiektów.

Powiedział Ksiądz: duże obciążenie – faktyczne ludzie nie zdają sobie sprawy, jakie obciążające było budowanie kościoła? Nie zdają sobie sprawy ci, którzy nie współbudują, a do tego uprawiają krytykanctwo. Na szczęście dla odmiany byli też tacy, którzy bardzo chętnie dawali. Niektórzy w ogóle do kościoła nie chodzili, i nie chodzą, ale jak co miesiąc przychodził do nich nasz skarbnik, na budowę kościoła i tak ofiarowali.

Kiedykolwiek miał Ksiądz problem z wychodzeniem do ludzi i proszeniem o pieniądze? Miał Ksiądz dylematy: znowu muszę ich prosić? Nie, ponieważ u nas co chwilę pojawiało się coś nowego i ludzie widzieli, że się robi, dzięki temu było łatwiej. Gdybyśmy z budową zamknęli się na plebanii, taki kościół można byłoby budować kilkadziesiąt lat. A to chodzi o to, żeby zbierać i robić. Kościół powstał przecież dość szybko. Inna sprawa, że ludzie zdarzali się różni, różnie podchodzili do tych zbiórek. Jeden pan, który miał plantację porzeczek, powiedział kiedyś do naszego parafialnego skarbnika, który szedł na zbiórkę: niech proboszcz przyjedzie, nazbiera porzeczek i sprzeda. Albo niech wynajmie garaże. I pytał: po co w ogóle taka plebania? A przecież na etapie projektów mnie tutaj w ogóle nie było. Inni mieli pretensje o to, że w ogóle najpierw powstała plebania. No przecież gdzieś trzeba było w końcu zamieszkać. Przez pierwsze lata ksiądz Jacek i tak mieszkał w jednym z użyczonych domów i w końcu był potrzebny ten prawdziwy parafialny.

Jaka to jest parafia z perspektywy spędzonych tutaj przez Księdza lat? Wcześniej, w strukturach diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, myślę, że ziemia złotowska zawsze była tą lepszą cząstką diecezji – frekwencja zawsze była u nas ponadprzeciętna. Dopiero covid nieco zmienił te liczby, choć w naszej parafii aż tak tego nie odczuwamy. Widzimy natomiast dużo nowych twarzy. Przez wszystkie lata istnienia parafii, i za księdza Jacka, i za mnie, mieliśmy ponad 850 pogrzebów – więc sporo ludzi ubyło. Ale też przybywali – niedługo, po tegorocznej kolędzie, miejmy nadzieję, że pierwszej normalnej po latach pandemii, będziemy wiedzieli, jak to faktycznie wygląda, jak prezentują się te statystyki. Według tego, co widzimy, na msze przychodzi 1/3 wiernych, po covidzie może trochę mniej, ale w niedzielę aż tak tego spadku nie widać. Tym bardziej, że u nas w kościele też widać to, że ludzie budują się w okolicy, że powstaje i będzie powstawać wiele nowych budynków mieszkalnych. Stąd zapewne dużo nowych twarzy. Cieszy też to, że sporo osób przychodzi z małymi dziećmi.

Najbardziej w parafii przeszkadza Księdzu... Nie ma spraw, które by mi bardzo ciążyły. Każdy proboszcz chciałby oczywiście 100% frekwencji, choć wiadomo, że to nie jest możliwe. Ale mierzmy wysoko. Niemniej boli jednak to, że frekwencja jest tylko średnia, chciałoby się więcej. Proboszcz odpowiada za duchową sferę, za zbawienie ludzi. Tym bardziej ubolewam, że niektórzy to sobie lekceważą.

Proboszcz odpowiada za duchowość, można powiedzieć, za efekty – Ksiądz ma czasami wrażenie, że być może przez lata mógł coś zrobić inaczej, lepiej? Chyba każdy ksiądz ma takie przemyślenia. Najbardziej boli mnie, gdy ktoś przychodzi po jakieś zaświadczenie, a ja muszę odmówić, bo widzę go zaledwie pierwszy czy drugi raz, a często wcale nie są to nowi mieszkańcy. Po prostu nie widzimy ich w kościele, często nie mamy też żadnych o nich dokumentów. I na jakiej podstawie mamy coś zaświadczać?

Bardzo często nawiązuje Ksiądz podczas kazań do kwestii seksualnych przewinień kapłanów, zwłaszcza do spraw pedofilii. Gdy wielu księży w ogóle o tym nie mówi, unika tego tematu, Ksiądz nagminnie do tego wraca. Dlaczego? Bo mnie to boli. To, że niektórzy księża tak się zachowują np. w kwestii pedofilii. Pedofilem nie jestem, ale jest mi po prostu wstyd i jest mi przykro, że takie rzeczy się zdarzają. Każdy jeden przypadek to jest o jeden przypadek za dużo w Kościele. To są w końcu ludzie, którzy mają prowadzić wiernych do Boga, a nie ich krzywdzić, i to jeszcze małe dzieci. Dlaczego się wstydzę? Czasami tak to jest w życiu, że wstydzą się ci, którzy nie powinni, nie muszą, a nie ci, którzy powinni, a którzy być może nic sobie jednak z tego nie robią. Nie jesteśmy święci, niektórzy księża na pewno dali plamę, kolokwialnie mówiąc, ale trzeba wiedzieć, że ksiądz też odpowiada za swoje czyny, błędy, szczególnie ksiądz, który jest od tego, żeby prowadzić ludzi do Boga. Na szczęście Kościół jest święty nie dzięki księżom, a przez to, że święta jest jego głowa – Chrystus.

Kościół nieustannie deklaruje, że będzie rozliczał pedofilię, ale coraz więcej ludzi nie wierzy, że Kościół jest w stanie i chce się z tego rozliczyć. Księdza zdaniem, Kościół może porachować się z tymi, z którymi należy czy niezbędna jest zewnętrzna ingerencja? Myślę, że ostatni czas dał i szeregowym, i przełożonym księżom świadomość, że absolutnie nie może być żadnej tolerancji w tej kwestii. Inaczej co chwilę będą się pojawiać takie „kwiatki” wrzucane do ogródka Kościoła, które na jego obliczu będą się kładły cieniem. Takie zachowania wołają o pomstę do nieba. Wstyd jest ogromny i pytamy, co z odpowiedzialnością... Księża też są słabi, też się spowiadają. I nigdy nie będziemy wszyscy czyści, ale nasza rola w tym, żeby takich sytuacji było jak najmniej, a najlepiej w ogóle żeby ich nie bylo. Dlatego Kościół powinien stosować zasadę: zero tolerancji. Jeśli wiedza jest, a nic nie było robione przez zwierzchników, nie jest dobrze, ale myślę, że teraz, w aktualnej sytuacji, gdy nagłośniono ileś spraw nie ma już w Kościele żadnego pobłażania.

Cała sprawa poszła już tak daleko, że wspomniana jest również postać Jana Pawła II, którego relikwie są w parafialnym kościele. Księdza zdaniem to jest aż nieprzyzwoicie daleko posunięte, czy ludzie mają prawo mieć wątpliwość, iż polski papież mógł o czymś widzieć, a nieodpowiednio reagował? Papież doskonale wiedział. Wiedział, zachowywał się tak, jak wszyscy się wtedy zachowywali i tyle. Mam natomiast pewność, że było w nim przekonanie: zero tolerancji dla takich przypadków. I były takie, gdzie natychmiast wszczynał postępowania kanoniczne, gdy wiedział, że naprawdę coś się dzieje złego i to zło bardzo go bolało.

Nie wierzy Ksiądz, nie zgadza się z teorią, że świadomie tuszował coś, o czym wiedział? Absolutnie w to nie wierzę.

W tym roku obchodzi Ksiądz jubileusz 35-lecia kapłaństwa – czy Ksiądz jako kapłan i proboszcz zmienił się na przestrzeni tych lat? Największą energię i moc chyba każdy ksiądz ma na początku kapłaństwa. Dopiero z czasem widzimy, że świata nie zawojujemy, sami nie zbawimy. Widzimy, że ciężko jest zbawić nawet samego siebie, okiełznać te nasze ludzkie słabości. Ale chyba aż tak się nie zmieniłem. Może bardziej dojrzale patrzę na problemy w parafii i w Kościele. Jak ma się kilka tysięcy wiernych, trudno wobec każdego odpowiednio wypełniać swoje zadania, zwłaszcza jeśli ludzie unikają Kościoła. Lekceważenie przez wiernych spraw wiary jest w pewnym sensie porażką proboszcza. Wracając do tych wiernych, których nie widzę w kościele, a którzy przychodzą po różne zaświadczenia... Kiedyś przyszli tacy właśnie parafianie, mówili, że mieszkają od trzech lat, a ja nie miałem żadnego śladu, że tu są. No i usłyszałem zarzut: no tak, ksiądz nie chce wydać zaświadczenia, ale jak chrzciliśmy córkę, pieniądze ksiądz wziął. Pewnie tak było, nie sprawdzałem tego. Chrzest zatem był, ale dalej w Kościele się nie pokazywali, a później mają pretensje. Jeśli odmawiam czegoś takiego, to wynika wyłącznie z troski, bo zależy mi na tym, żeby ludzie się zmienili, zaczęli chodzić do kościoła, a nie pojawiali się tutaj od kwitka do kwitka (często takie sformulowanie jest przez nich używane - potrzebuję kwitka). Nigdy nie byłem idealny i pewnie niestety nie będę. I modlę się o to, abym – gdy nadejdzie czas mojego zejścia z tego świata – miał czas właściwie się przygotować.

Pytam o to, ponieważ często spotykam się w ostatnich latach z opinią, że Ksiądz się zmienił... W jakim sensie?

Mówiąc ogólnie, że Ksiądz złagodniał. Nie jest już taki restrykcyjny, ostry, kontrowersyjny jak kiedyś. Rzeczywiście, też spotkałem się z opiniami, że ludzie się mnie kiedyś bali. Nawet niedawno od kogoś o tym usłyszałem. Mój Boże... Niech się boi ten, kto ma coś na sumieniu, jak nic nie macie, nie ma się co bać. Inna sprawa, że nigdy bym nie pomyślał, że tak mogę być postrzegany.

Cieszy się Ksiądz z takich opinii czy przeciwnie, myśli sobie: chyba popełniłem jakiś błąd, zmiękłem? Śmieję się z tego trochę, nigdy bym nie pomyślał, że można się mnie bać. Fakt jest taki, że im dalej w las, tym więcej drzew i tak jest z życiem. Kiedyś rzeczywiście byłem bardziej krytyczny wobec wielu rzeczy, a teraz potrafię je zrozumieć. Wiem, że po to jest konfesjonał w kościele, żeby swoje ludzkie bolączki uzewnętrznić i z siebie zrzucić. Jak powiedziałem, też święty nie jestem, mam swoje wzloty i upadki. I prawdą jest, że teraz dwa razy się zastanowię, zanim coś powiem i podejmę decyzję.

Potrafi Ksiądz tak powiedzieć kazanie, że jest prowokujące, daje do myślenia, nie pozostawia słuchacza bez przemyśleń. Czasami te kazania są zaczepne. Lubi Ksiądz prowokować z ambony? Specjalnie nie szukam wywoływania konfliktów, ale lubię dawać do myślenia. Prowokuję do niego i to do tego właściwego myślenia, ale nie do wszczynania wojen.

W jaką stronę idzie Księdza zdaniem Kościół? Ja bym nie chciał, żeby zrealizowała się wizja papieża Benedykta, że będziemy od nowa zaczynać od małych wspólnot. Księża są grzesznikami, ale jednak zdecydowana większość z nich na pewno ma dobrą wolę i to, co głoszą, głoszą z przekonaniem. To uwidaczniane zło jest na wierzchu, bo zło zawsze jest krzykliwe. Dlatego tak boli mnie ta ekstrapolacja na całość duchowieństwa, która w zdecydowanej większości jest dobra i nie popełnia niecnych rzeczy, choćby takich jak pedofilia. Mam nadzieję, że ludzie nie będą tracić wiary przez jednego czy drugiego złego pasterza. Mam nadzieję, że Kościół przetrwa, ufam, że się oczyścimy. Choć obawy o tę przyszłość rzeczywiście mam.

Mówimy o przyczynach mocnego kalibru – kwestiach seksualnych, pedofilii – ale jest też inna polska rzeczywistość, którą wielu podnosi – zbyt duże zbliżenie Kościoła z obecną władzą, rządem... Dla mnie polityczne szyldy nigdy nie miały znaczenia, w Kościele budujemy ponad podziałami. Co przełożyło się na wspomnianą już relację z byłym burmistrzem Złotowa. Na początku niepotrzebnie się uprzedziłem, bo mówili, że jest z lewicy, a okazało się, że jest życzliwy. To choćby przykład z naszego podwórka, potwierdzający, że te szyldy nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Inna sprawa, że prawica o tyle jest nam, księżom, bliższa, że to w większości ludzie Kościoła, którzy podzielają wiele naszych poglądów. Zwłaszcza w kluczowych kwestiach. Nie można pozwolić na to, co proponują inni, aby dziecko do dwunastego tygodnia można było abortować. Jeśli padają takie propozycje, to ja się nie dziwię, że ksiądz skłania się ku tym, którzy są przeciwko temu, jak on. Ja też jestem po stronie tych, którzy podobnie myślą, podobnie czują, zwłaszcza w fundamentalnych kwestiach: nie zabijaj, to nie zabijaj „od”-„do”, ale nie zabijaj w ogóle! Nie cudzołóż to zaspokajaj swoje popędy w małżeństwie i nie szukaj wrażeń poza nim... itd. Niemniej dla innych, także bardziej otwartych katolików, bardziej liberalnych też jestem otwarty. O szyld nie pytam. Jeśli jednak ktoś sam manifestuje jakieś dewiacje, odstępstwa od tego, co głosimy, to oczywiście bliżej mi do tych, którzy myślą podobnie jak ja.

Nie ma Ksiądz czasami wrażenia, że te relacje Państwo-Kościół za bardzo się przenikają, z niekorzyścią dla Kościoła – że przez to ludzie od Kościoła się odwracają? Ja tego nie czuję w naszym lokalnym środowisku i nie uważam, żeby był taki problem na centralnym szczeblu. Fundusz kościelny w 2022 roku był rekordowo wysoki – ponoć pierwszy raz przekroczył 200 mln zł, w tym ma być jeszcze wyższy. To pieniądze dla Kościoła od rządu. Fundusz kościelny to instytucja, która powstała na skutek tego, że za czasów komuny, socjalizmu Kościół został pozbawiony swoich dóbr, przejętych przez państwo. Myślę, że gdyby rzeczywiście uczciwie to wszystko oszacowano, Kościół i tak poniósł znacznie większe straty niż przez lata mu zwrócono.

Wciąż jest jednak postrzegany jako jedna z najzamożniejszych instytucji, nie tylko w kraju: majątki w nieruchomościach, w gotówce takiej, która nawet nie jest policzalna. To też jeden z argumentów przeciwników Kościoła – wskazywanie na bogactwo, wręcz przepych Kościoła. Pewnie tak jest, że jest wiele braków i niedociągnięć, które jednak później wykorzystują ci, którzy są przeciwko Kościołowi. Uderzają nawet w Jana Pawła, bo głosił – NIE: eutanazji, zabijaniu czy dewiacjom.

Na ile Kościół powinien wykonać ustępstw np. w kwestiach: par niemałżeńskich, homoseksualnych, aborcji, eutanaz... Takich spraw jest oczywiście znacznie więcej. Kościół powinien ustąpić, żeby w ten sposób próbować zabiegać o większą ilość wiernych? Absolutnie nie powinien wykonywać żadnych ustępstw. To są rzeczy nietykalne, nie podlegają referendalnym głosowaniom. Nie zabijaj, to nie zabijaj. Księga Rodzaju mówi, że Bóg stworzył kobietę i mężczyznę i to tyle w temacie. Genderowe historie do mnie nie trafiają. Kiedyś walczono z dewiacjami, a teraz woła się o tolerancję... A dlaczego? Niech ci ludzie szukają normalności. Nie może być taryfy ulgowej zmiękczającej stanowisko Kościoła w kluczowych kwestiach. Małżeństwo to mężczyzna i kobieta – kiedyś mówiono, żeby trochę ustąpić w kwestiach homoseksualistów i teraz chcą całą rękę, łącznie z adoptowaniem dzieci.

Między księżmi też są jednak różne opinie w tych sprawach, nawet spory, jest frakcja bardziej konserwatywna i liberalna. Liberalizm w kościele? Nie bardzo. Jestem we wszystkich aspektach, zwłaszcza kluczowych, konserwatywny. To Chrystus powiedział: „ani jedna kreska, ani jedna jota nie zmieni się w prawie, aż się wszystko spelni”. Widzimy, że w Kościele musimy iść w jakość, bo sztuczne podtrzymywanie ilości problemów nie rozwiąże. Mam przekonanie, że – odpowiadając za zbawienie swoich wiernych – to co mówię jest właściwe. Nie ma u mnie wielkich kompromisów tylko dlatego, żeby był święty spokój. I choćbym nie wiem jak chciał, jako sluga Chrystusa, zdania nie mogę zmienić. Chodzi po prostu o normalność, o porządek!

Wywiad przeprowadził Piotr Steffen